Tajemnice wodospadu Sekumpul i ceremonia pobrania świętej wody w Pura Ulun Danu Bratan…


Bali jest niezwykłą wyspą. Przejawia się to zarówno w miejscach popularnych, znanych wszystkim z okładek przewodników, jak i w tych zupełnie niedawno odkrytych. Prawdziwa magia Bali tkwi w codziennym życiu, religijności mieszkańców i egzotyce ich obyczajów. Tego dnia mieliśmy okazję doświadczyć wszystkiego, co najlepsze na tej pięknej wyspie…

Dzień rozpoczęliśmy pysznym śniadaniem, które przypominało nieco nasz obiad – smażony makaron z mięskiem… Jedząc oczekiwaliśmy na kierowcę, który miał nas zawieźć na północ wyspy, w okolice wodospadu Sekumpul. Po drodze udaliśmy się jeszcze do miejsca, gdzie produkowana jest najdroższa kawa świata kopi luwak. Kawa ta ma specyficzny smak, a to za sprawą małych zwierzątek – luwaków. Zjadają one ziarenka kawy, ale nie trawią ich do końca. Ziarnka wydalane są w odchodach ssaków, a następnie oczyszczane i palone. Kawa smakuje wyśmienicie, ponieważ pozbawiona jest zbędnego kwasu. Przynajmniej mnie smakowała!

Punktem kulminacyjnym naszej wycieczki tego dnia była jedna z najczęściej fotografowanych świątyń - Pura Ulun Danu Bratan

Wracając do celu naszej wyprawy – wodospadu Sekumpul, to kompleks 7-miu wodospadów ukrytych w lesie tropikalnym. Jest to mało znane miejsce, do którego wycieczki są wręcz odradzane. Nie mam pojęcia czemu, bo jest tu wyjątkowo pięknie, ale ruch turystyczny nie jest tu duży. Dodatkowo nie kursują tu żadne autobusy, więc dostać można się tylko prywatnym transportem.



Szlak prowadzący do wodospadu rozpoczyna się na parkingu samochodowym. Początkowo jest to szeroka, utwardzona droga, wzdłuż której królują plantacje ryżu. Widok ten jest niezwykły, gdyż pola graniczą ze wzgórzami, a przy samej drodze rosną palmy! Idąc dalej wchodzi się w głąb dżungli, a ścieżka zaczyna się zwężać. Wędrówka zajmuje około godziny i miejscami bywa męcząca. Pierwszym przystankiem wycieczki jest altana, z której w całej okazałości prezentuje się Sekumpul – siedem wodospadów, z których najwyższy mierzy 80m. Położone wśród zielonej, bujnej roślinności robią wrażenie na nawet najbardziej wymagających podróżnikach. Kolejny przystanek znajduje się po zejściu w dół wodospadu. To właśnie stąd wodospady zrobiły na mnie największe wrażenie – wyglądały jak potoki spływające z nieba! W rzeczce poniżej Sekumpul można się kąpać. Dno jest dość kamieniste, a woda płytka, ale warto poczuć na sobie bryzę ze spływającej wody. Siła natury jest tu ogromna!


Zachwyceni tym ogromnym wodospadem ruszyliśmy w drogę powrotną. Góry, w których położony jest wodospad zaczęły lekko zachodzić chmurami, a małpki z okolicznych drzew schodzić na drogę. Koniecznie uważajcie na dzikie zwierzęta jeżdżąc po Indonezji! Kolejnym punktem planu, do zrealizowania był region Bedugul, a konkretnie świątynia Ulun Danu Bratan. Cały region słynie z malowniczej scenerii – położony na 1000 m n.p.m. przepełniony jest wzgórzami stykającymi się niemalże z trzema jeziorami: Bratan, Buyan i Tamblingan. Są tu liczne plantacje truskawek i ryżu – w tym znane Jatiluwih, do których udaliśmy się popołudniową porą.



Pura Ulun Danu Bratan to drugie najczęściej fotografowane miejsce na Bali, po Tanah Lot. Świątynia położona jest na jeziorze, wśród przepięknego ogrodu. Pochodzi z XVII wieku. Jej architektura robi duże wrażenie, szczególnie w połączeniu z wyżynnym krajobrazem i niezwykle zadbanym otoczeniem. Świątynia jest dedykowana bogom Wisznu, Śiwa i Brahma. Jest też centralnym miejscem ofiarowania ceremonii bogini wody Dewi Danu. 


Najwspanialszym, co spotkało nas w przybytku była ceremonia pobrania świętej wody. Dzięki niej mieliśmy sposobność zobaczenia wyjątkowych tańców rytualnych zarówno w wykonaniu młodych dziewcząt, jak i dojrzałych mężczyzn. Podczas nabożeństwa spotkaliśmy mnóstwo ciekawych osób. Naszą uwagę przykuwało to, że wszyscy byli uśmiechnięci! Największą frajdę mieliśmy z podpatrywania dzieci, które chętnie do nas machały, oczywiście nie przerywając przy tym sobie zabawy. W świątyni znaleźliśmy potwierdzenie tezy, że na Bali rytm życia wyznacza religia.


Ostatnim miejscem, które odwiedziliśmy tego dnia były tarasy ryżowe Jatiluwih. Miejsce nieco podobne do znanego już nam regionu Tagalalang. Tym razem trafiliśmy tu popołudniem, a więc trudno było wypatrzeć pracujących jeszcze rolników. Ku naszej uciesze wędrówka wśród rosnącego zboża była darmowa, przynajmniej nie natknęliśmy się na żadną altankę z informacją o obowiązkowej donacji.  Z radością chłonęliśmy ten jakże typowy dla Bali krajobraz.


W mojej ocenie wycieczka do wodospadu Sekumpul, świątyni Ulun Danu Bratan i na pola ryżowe to kwintesencja całego Bali. Można poobcować tu z naturą, podpatrzeć codzienne życie mieszkańców, które tak silnie splecione jest z obrządkami religijnymi i poznać rodzimą architekturę.


Tego dnia zmienialiśmy także naszą bazę wypadową. Ostatnim miejscem noclegu na Bali miała być kwatera prywatna w miejscowości Manggis. Jadąc tam coraz głębiej wjeżdżaliśmy w las tropikalny. Przez moment czuliśmy nawet zaniepokojenie. Domów brak, restauracji brak, hotelu też nie uświadczysz… I nagle pośrodku gęstego lasu wyłoniło się domostwo – miejsce naszego pobyt na Bali przez ostatnie 3 dni. Domek gościnny położony między kuchnią właścicieli, a ich własnym domem, naprzeciwko kurnika i z widokiem na rodzinną świątynię na początku wydawał się nam szalonym pomysłem. Okazał się „strzałem w dziesiątkę”. Gospodarze to przesympatyczni ludzie, którzy potrafią przygotować pyszny obiad, poopowiadać o tutejszych zwyczajach i wypożyczyć, nieco zepsuty, skuter. Czego chcieć więcej? Przecież byliśmy w raju!

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Meksyk 1: Cancun, czyli kurort pełen kontrastów…

Meksyk 10: Kanion Sumidero, czyli pierwszy dzień w stanie Chiapas…

Ugotowani na Bali, czyli kilka przepisów z kursu gotowania w Ubudzie…