Skuterem wokół wulkanów Batur i Agung…


Na Bali skuterami jeżdżą wszyscy! Od najmniejszego dzieciaka, który ledwo sięga stopami ziemi do staruszka, który przeżył na wyspie już niemal wszystko. Zdarza się, że z miejscowości nie ma innej możliwości wyjazdu! Dlatego i my postanowiliśmy, po raz kolejny, wypożyczyć skuter i udać się na wycieczkę. Plan był ambitny i zakładał zobaczenie dwóch istotnych dla balijskich hindusów świątyń oraz krajobrazu wulkanicznego wokół jednego z najbardziej aktywnych wulkanów Bali.

Świątynia Besakih to najważniejsza świątynia na Bali, w jej tle wulkan Agung - najwyższy szczyt wypsy

O świcie obudził nas piejący kogut, dlatego czym prędzej wstaliśmy, dosiedliśmy skutera i ruszyliśmy w drogę. Pierwszym celem wyprawy była Świątynia Besakih. Nazywana jest przez wyznawców Świątynią – Matką, a to z powodu że jest największym i najważniejszym kompleksem świątynnym na Bali. Jej początki sięgają X wieku, ale do dziś jest rozbudowywana. W skład kompleksu wchodzi kilkadziesiąt świątyń leżących na zboczu Gunung Agung, wulkanu o wielkim znaczeniu dla rdzennej ludności. Całość położona jest na niemalże 1 tys. m n.p.m.



Świątynia leży na siedmiu tarasach, które połączone są ze sobą licznymi schodami. Każdy przybytek poświęcony jest innemu bóstwu, któremu wierni składają cześć. Besakih jest żywą świątynią, w której odbywa się wiele ceremonii. Chociaż wiele źródeł mówi, że wstęp tu jest możliwy tylko dla hindusów nam udało się zwiedzić kompleks nie tylko z zewnątrz, ale i wewnątrz. Warunkiem było udanie się na „pielgrzymkę”, najlepiej z balijskim przewodnikiem. Podawane przez nich ceny bywają kosmiczne, ale warto pokręcić się po kompleksie i znaleźć kogoś kto oprowadzi nas za niewielką sumę. Nas wejście do Świątyni – Matki kosztowało 25 000 IDR/os. Byliśmy jednymi z pierwszych turystów, którzy pojawili się na horyzoncie i to pewnie było przyczyną przyjaznej ceny za zwiedzanie „z przewodnikiem”. Towarzyszący nam Balijczyk okazał się bardzo miłym człowiekiem, który z chęcią opowiedział nam o historii świątyni, a także pokazał jak modlić się w ich wierze. Besakih zrobiła na nas wielkie wrażenie zarówno ze względów architektonicznych, jak i krajobrazowych. Z górnego tarasu widać rozciągający się dookoła las tropikalny, a na horyzoncie majaczy ocean…



Rano, i tylko rano w tle świątyni pięknie prezentował się wulkan Agung. Jest to najwyższy szczyt na Bali (3 142 m n.p.m.) i szósty najwyższy szczyt Indonezji. Jest to wulkan aktywny, który co jakiś czas przypomina o sobie mieszkańcom wyspy. Ostatni wybuch wulkan miał miejsce 8 marca 1963 roku, podczas przygotowań do święta Eka Desa Rudra po 600-letnim uśpieniu wulkanu. Lawa przykryła okoliczne miejscowości pochłaniając przy tym blisko 2 tys. ofiar. Kataklizm o kilka metrów ominął Besakih. Czy dziwi wówczas to, że Balijczycy upatrują w ocaleniu Świątyni – Matki znaku od bogów?



Agung zaszedł chmurami, a my postanowiliśmy zobaczyć jeszcze jeden z tutejszych wulkanów – Gunung Batur. Jest to stosunkowo niewielki szczyt – mierzy 1717 m n.p.m., ale jest jednym z najbardziej aktywnych sejsmicznie. Znajduje się w kalderze prawulkanu przed 20 tys. lat, której średnica wynosi 13 km. U stóp wulkanu znajduje się malownicze jeziorko Danau Batur. My wybraliśmy się w wycieczkę dookoła prakaldery, tak by móc podziwiać efekty pozostałe po ostatniej erupcji wulkanu. Odłamki skalne i zastygła lawa robią wrażenie! Istnieje też możliwość wjechania na Batur skuterem – opcja dla odważnych i tych, którzy mają działające skutery. Nasz niestety, jak okazało się w drodze, miał uszkodzone hamulce, więc głównie Marcin hamował stopami. Bywało przerażająco… Najpiękniejszy widok na kalderę wraz z wulkanem Batur znajduje się w miejscowości Kintamani.



Kolejnym etapem naszej podróży była świątynia Ulun Danu Batur. Jest to kolejny niezwykle ważny ośrodek religijny na Bali. Każdy wyznawca powinien dotrzeć tu przynajmniej raz w życiu. Przybytek poświęcony jest bogini jeziora Ida Betari Dewi Danu. Świątynia została w dużej mierze zniszczona podczas wybuchu wulkanu Agung w 1963 roku. Zachowały się jednak w doskonałym stanie trzy lotosowe trony dla najważniejszych bogów hinduskich: Wisznu, Śiwa i Brahma. Największe meru – wieże z charakterystycznymi daszkami, poświęcone są bóstwom świętych gór Agung i Batur. Świątynia jest ciekawym miejscem, ale tego dnia wypadła blado przy odwiedzanej przez nas wcześniej Besakih.



Niemalże 150 km na nie do końca sprawnym skuterze dało nam w kość. Bolały nas tyłki, plecy, a Marcina nawet stopy... Mieliśmy jeszcze jedną przygodę spowodowaną problemami technicznymi. Otóż, w naszym skuterze rozregulowany okazał się być wskaźnik paliwa. Jak łatwo się domyślić pokazywał nam pełen bak, a benzyny zabrakło pośród pustkowia, na górce, pod którą ów skuter trzeba było wprowadzić… Wtem okazało się, że na Bali zawsze znajdzie się ktoś kto znajdzie radę na taki problem. Minął nas wyłącznie jeden cyklista, który oznajmił że na końcu drogi jego kolega ma sklep i u niego kupimy paliwo. Na górce z radością dosiedliśmy skuterka – niech żyje grawitacja! Humory popsuły się, gdy usłyszeliśmy cenę – 20 000 IDR, czyli jakaś trzykrotność ceny na stacjach! Moja rada na dzisiaj brzmi: zawsze sprawdzajcie stan skuterów, które wypożyczacie!

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Meksyk 1: Cancun, czyli kurort pełen kontrastów…

Meksyk 10: Kanion Sumidero, czyli pierwszy dzień w stanie Chiapas…

Ugotowani na Bali, czyli kilka przepisów z kursu gotowania w Ubudzie…