Meksyk 5: Żółte miasteczko Izamal


W Izamalu nie spędziliśmy całego dnia. Jednak jego magia spowodowała, że postanowiłam mu podarować oddzielny post. Izamal to miejscowość leżąca niecałe półtorej godziny drogi z Valladolid, w którym nocowaliśmy ostatnie kilka dni. Miasto nie duże, ale także nie prowincjonalna mieścinka. Wjeżdżając do centrum ma się wrażenie przenoszenia w zupełnie inny świat… Otóż wszystko jest tu żółte!

Żółte miasteczko Izamal ma wyjątkowo pozytywną aurę


Istnieją co najmniej dwie teorie dlaczego Izamal pomalowany jest cały na żółto. Pierwsza z nich mówi o tym, że niegdyś miasto było miejscem kultu boga słońca – Kinichkakmo i na jego cześć pomalowane zostało na żółto. Inna – mocno alternatywna – wspomina wizytę papieża Jana Pawła II, który właśnie w Izamalu w 1993 roku poświęcił wizerunek Matki Boskiej z Jukatanu odprawiając przy tym Mszę Świętą w intencji rdzennej ludności. W podziękowaniu mieszkańcy miasta mieli odmalować je w kolorze Watykanu. 

A według Was, dlaczego Izamal jest żółty?


W Izamalu, poza klasztorem Matki Boskiej Jukatańskiej nie ma topowych zabytków. Warto jednak pokręcić się po uroczych uliczkach i rozkoszować wyjątkową kolorystyką miasta. Nam udało się także zwiedzić piramidę prekolumbijską Kinich – Kakamo. Jej wyjątkowość polega na tym, że jest niemalże w samym centrum miasta. Jest to także jedna z niewielu piramid, na które można wejść, i to całkiem za darmo. Nie jest to najbardziej turystyczne miejsce, więc można pocieszyć się majańską ruiną w pojedynkę.

Piramida Kinich - Kakmo to zalążek ruin majańskich w sercu miasta Izamal


Izamal był jednym z bardziej uroczych miejsc, które mieliśmy okazję zobaczyć podczas podróży do Meksyku. Nie obyło się jednak bez przygody – wyjmując Marcinowi z plecaka okulary na zmianę udało mi się je zrzuć z arkady okalającej klasztor. Okulary spadły na trawę będącą za ogrodzeniem. Kiedy myślałam, że mój mąż przez resztę wyjazdu będzie zwiedzał na wpół ślepo okazało się, że w Izamalu żyją najserdeczniejsi ludzie świata. Zaraz zjawił się chętny do pomocy Pan, który znalazł nam furtkę i pokazał jak wejść na ogrodzony teren klasztoru. Okulary zostały odnalezione, a my po raz kolejny przekonaliśmy się o życzliwości Meksykańczyków!

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Meksyk 1: Cancun, czyli kurort pełen kontrastów…

Meksyk 10: Kanion Sumidero, czyli pierwszy dzień w stanie Chiapas…

Ugotowani na Bali, czyli kilka przepisów z kursu gotowania w Ubudzie…