Meksyk 2: Najbardziej znane na Jukatanie, czyli ruiny Chichén Itzá oraz centoe Ik Kil…


Planując wycieczki po Jukatanie nie sposób pominąć miejsc najbardziej znanych, rozsławionych przez podróżnicze miesięczniki i portale internetowe. Jednym z takich miejsc jest zapewne Chichén Itzá.

El Castillo to najbardziej rozpoznawalny budynek kompleksu Chichen Itza 


Naszą wycieczkę rozpoczęliśmy w mieście Valladolid – to właśnie ono posłużyło nam za bazę wypadową do większości miejsc w stanie Jukatan. Droga z Valladolid do Chichen Itza jest bardzo prosta i trwa około 40 minut. Cały czas jedzie się dwupasmówką, na tym odcinku darmową wśród gęstego lasu, nad którym co jakiś czas latają drapieżne ptaki. Na początku droga budziła w nas lęk, potem został już tylko respekt, bo taki zawsze należy mieć w obcym kraju. Szczególnie gdy tak blisko obcujemy z naturą. Do ruin dojechaliśmy wcześnie, bo przed 9 rano. Parking nie był zbytnio zapełniony, a my zachęceni brakiem tłumów ruszyliśmy przed siebie.
  
Wrażenie robi całość ruin, na których zwiedzanie warto przeznaczyć 2-3 godziny


Jako, że to wycieczka top of the top spodziewaliśmy się tabunów turystów. Okazało się, że wrześniowe deszcze i widmo huraganu skutecznie odganiają turystów. Nie chcę powiedzieć, że Chichen Itza świeciło pustkami, ale nie było zatłoczone – przyjemne zaskoczenie. Kupiliśmy bilety i w drogę (pamiętajcie, że przed wejściem trzeba kupić bilet na filmowanie kompleksu – po lewej stronie od bramek)! Od razu naszym oczom okazała się przepiękna piramida – El Castillo, czyli Zamek. Jest to świątynia dedykowana Kukulkanowi – zielonemu Pierzastemu Wężowi, stworzycielowi świata i krzewicielowi cywilizacji. Piramida, w kształcie ściętego ostrosłupa czworokątnego, składa się z dziewięciu kolejnych platform, każda po 91 schodów i świątyni na szczycie. Łącznie daje to 365 schodów, czyli tyle ile dni w roku według Majów! Jest ona swoistym kalendarzem, jednoznacznie kojarzonym z tą prekolumbijską cywilizacją. Piramida pochodzi z okresu między IX, a XII wiekiem n. e., mierzy 30 m, a jej podstawa ma 55 m długości u podstawy. Robi wrażenie! Wystraszyliśmy się, że dalej nie będzie co oglądać skoro jeden z siedmiu nowych cudów świata jest kilka kroków od wejścia do kompleksu. Nic bardziej mylnego! Cały zespół architektoniczny jest ciekawy i wart naszej uwagi. Poza główną świątynią można zobaczyć tu największe w tej części świata boisko do gry w pelotę, obserwatorium astronomiczne, świątynię wojowników pełną wizerunków Pierzastego Węża, czy świętą studnię. Na zwiedzanie kompleksu przeznaczyliśmy 3 godziny. Tyle czasu wystarczyło, by przyjrzeć się budowlom, zapoznać się z informacjami o cywilizacji Majów i wczuć się w klimat dżungli. Polecamy zwiedzanie rano również dlatego, że mniej jest wtedy straganiarzy – nie są oni nachalni, ale nieco zakłócają chłonięcie tego miejsca. Jeśli o pamiątki chodzi, nieźle obkupiliśmy się w Chichén Itzá. Tutejsi sprzedawcy mają wszystko, co przywołuje na myśl Meksyk i Jukatan, a także sprzedają to w rozsądnych cenach. Oczywiście normą jest targowanie się – średnio udawało się nam zejść do 25-35% pierwotnej ceny jaką rzucił handlarz. No chyba, że usłyszeliśmy sławne „one dolar my friend” – zawsze łapie za serce!

Niezwykle urokliwe są mieszczące się w prekolumbijskim mieście cenote - święte sudnie

Obiła się nam o uszy historia, że El Castillo – główna świątynia w Chichén Itzá zbudowane jest nad jedną z tutejszych cenote – studnią krasową znajdującą się pod ziemią, przez co może jej grozić zawalenie! Zdecydowanie warto wziąć nogi za pas i przyjechać zobaczyć tę wyjątkową piramidę. Kto wie, jak dalej potoczą się jej losy…

Pływanie w Ik Kil to jedno z najwspanialszych wspomnień z Meksyku - cuda istnieją!


Z Chichén Itzá udaliśmy się do pierwszej odwiedzanej przez nas cenote. To kolejny hit wycieczkowy Jukatanu – Ik Kil. Te swoiste studnie krasowe, utworzyły się w tutejszych skałach wapiennych. Połączone z podziemnymi zasobami wody gruntowej nie zawsze mają widoczne na powierzchni lustro wody. Istnieją różne rodzaje cenote: otwarte, jak Święta Studnia z Chichén Itzá, półotwarte lub zamknięte. Woda tu jest czysta, słodka i bardzo zimna. Jej ostatnia cecha wydaje się być wybawieniem po kilku godzinach spędzonych na słońcu!
Co zachwyciło nas w Ik Kil? Mnie przede wszystkim kolor wody, kiedy pada na nią światło słoneczne i niebotycznie zielona roślinność schodząca po ścianach studni. Marcina natomiast urzekła możliwość pływania w grocie, a także skakania do cenoty z wysokości około 5m.  Zabawa była świetna. Spędziliśmy tam około 2 godzin, ale jeśli ktoś ma dużo czasu może spędzić tu cały dzień. Na terenie kompleksu są restauracje i sklepy, a samą studnię krasową można oglądać z wielu perspektyw. Polecamy przyjazd możliwie wcześnie. W okolicach południa nie było tłumów, za to koło godziny 14 zaczęły się zjeżdżać autokary.

Na terenie ruin jest bardzo gorąco. Dobrze być wcześnie rano, stosować kremy ochronne i koniecznie mieć czapkę lub kapelusz :)


Kolejne cenoty  i ruiny Majów przed nami… nie możemy się doczekać!

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Meksyk 1: Cancun, czyli kurort pełen kontrastów…

Meksyk 10: Kanion Sumidero, czyli pierwszy dzień w stanie Chiapas…

Ugotowani na Bali, czyli kilka przepisów z kursu gotowania w Ubudzie…